– Dotychczasowa polityka w sprawie marihuany się nie sprawdziła i dlatego rzecz wymaga zupełnie innego podejścia – mówił w środę minister zdrowia Karl Lauterbach (SPD), prezentując wspólnie z ministrem rolnictwa Cemem Özdemirem (Zieloni) projekt legalizacji konopi w Niemczech. Jest to nowatorski niemiecki pomysł bazujący na pewnych wzorcach z USA czy Holandii.
Celem jest wprowadzenie marihuany w przyszłości do szerokiego obrotu pod pewnym nadzorem. W idealnej wersji ma to zlikwidować czarny rynek i poprawić jakość konopi, od których uzależnionych jest ponad 300 tys. obywateli.
Już w tym roku każdy, kto zechce, będzie mógł legalnie konsumować konopie z dwóch źródeł. Dorosły obywatel będzie mógł legalnie uprawiać trzy rośliny w warunkach domowych, zabezpieczając odpowiednio miniplantację przed osobami niepowołanymi, np. dziećmi i młodzieżą. Drugim źródłem dostaw mają być specjalne organizacje nazwane z angielska Cannabis Social Clubs. To stowarzyszenia liczące nie więcej niż 500 członków, które prowadzić będą plantacje konopi i udostępniać gotowe produkty swym członkom. Plan jest taki, że każdy z nich będzie mógł nabyć do 25 g konopi dziennie i nie więcej niż 50 g w miesiącu. Wszystko pod kontrolą odpowiednich służb państwowych.
Jeszcze w tym miesiącu projekt ustawy ma trafić do Bundestagu. Problemów z uchwaleniem nie będzie, gdyż za legalizacją opowiadają się trzy partie rządowej koalicji plus postkomuniści z Die Linke. Przeciwko są CDU/CSU oraz prawicowi populiści z AfD.
Wszystko to jest pierwszym krokiem ku całkowitej liberalizacji i powszechnej dostępności po uruchomieniu w kraju produkcji na wielką skalę, utworzeniu punktów dystrybucji i linii dostaw. Najpierw będą projekty pilotażowe, a po pięciu latach analiz i obserwacji system ma działać w całych Niemczech.
To najbardziej ambitny program legalizacji marihuany w Europie. Zdecydowana większość Niemców jest za swobodnym dostępem do konopi w celach rekreacyjnych. Tak jest w Kanadzie i kilkunastu stanach USA. W Holandii dostęp jest częściowy, a w Hiszpanii, Portugalii, Estonii czy Czechach za używanie marihuany nie grożą konsekwencje prawne.
Niemiecki plan to jeden z punktów porozumienia koalicyjnego rządu Olafa Scholza. Legalizacja miała nie być rozłożona na etapy, ale na przeszkodzie stoją unijne przepisy dotyczące obrotu narkotykami, również konopi. Przeszkodą w całkowitej realizacji jest też porozumienie Schengen. Berlin będzie dążył do zmiany unijnych przepisów.
– Oceniamy projekt legalizacji marihuany krytycznie. Utopią jest założenie, że uda się powstrzymać młodzież przed używaniem konopii w chwili, gdy staną się one bardziej dostępne – mówi „Rzeczpospolitej” Simone Gutmann z monachijskiej organizacji Keine Macht den Drogen (Nie dajmy narkotykom władzy). Przypomina, że zaledwie 10 proc. młodzieży przyznaje, że używało marihuany, ale dyskusja o legalizacji konopi sprawiła już, iż zainteresowanie w tym środowisku ogromnie wzrosło. Bo skoro stają się one dostępne, to znaczy, że są całkowicie bezpieczne.
Celem jest wprowadzenie marihuany w przyszłości do szerokiego obrotu pod pewnym nadzorem. W idealnej wersji ma to zlikwidować czarny rynek i poprawić jakość konopi, od których uzależnionych jest ponad 300 tys. obywateli.
Już w tym roku każdy, kto zechce, będzie mógł legalnie konsumować konopie z dwóch źródeł. Dorosły obywatel będzie mógł legalnie uprawiać trzy rośliny w warunkach domowych, zabezpieczając odpowiednio miniplantację przed osobami niepowołanymi, np. dziećmi i młodzieżą. Drugim źródłem dostaw mają być specjalne organizacje nazwane z angielska Cannabis Social Clubs. To stowarzyszenia liczące nie więcej niż 500 członków, które prowadzić będą plantacje konopi i udostępniać gotowe produkty swym członkom. Plan jest taki, że każdy z nich będzie mógł nabyć do 25 g konopi dziennie i nie więcej niż 50 g w miesiącu. Wszystko pod kontrolą odpowiednich służb państwowych.
Jeszcze w tym miesiącu projekt ustawy ma trafić do Bundestagu. Problemów z uchwaleniem nie będzie, gdyż za legalizacją opowiadają się trzy partie rządowej koalicji plus postkomuniści z Die Linke. Przeciwko są CDU/CSU oraz prawicowi populiści z AfD.
Wszystko to jest pierwszym krokiem ku całkowitej liberalizacji i powszechnej dostępności po uruchomieniu w kraju produkcji na wielką skalę, utworzeniu punktów dystrybucji i linii dostaw. Najpierw będą projekty pilotażowe, a po pięciu latach analiz i obserwacji system ma działać w całych Niemczech.
To najbardziej ambitny program legalizacji marihuany w Europie. Zdecydowana większość Niemców jest za swobodnym dostępem do konopi w celach rekreacyjnych. Tak jest w Kanadzie i kilkunastu stanach USA. W Holandii dostęp jest częściowy, a w Hiszpanii, Portugalii, Estonii czy Czechach za używanie marihuany nie grożą konsekwencje prawne.
Niemiecki plan to jeden z punktów porozumienia koalicyjnego rządu Olafa Scholza. Legalizacja miała nie być rozłożona na etapy, ale na przeszkodzie stoją unijne przepisy dotyczące obrotu narkotykami, również konopi. Przeszkodą w całkowitej realizacji jest też porozumienie Schengen. Berlin będzie dążył do zmiany unijnych przepisów.
– Oceniamy projekt legalizacji marihuany krytycznie. Utopią jest założenie, że uda się powstrzymać młodzież przed używaniem konopii w chwili, gdy staną się one bardziej dostępne – mówi „Rzeczpospolitej” Simone Gutmann z monachijskiej organizacji Keine Macht den Drogen (Nie dajmy narkotykom władzy). Przypomina, że zaledwie 10 proc. młodzieży przyznaje, że używało marihuany, ale dyskusja o legalizacji konopi sprawiła już, iż zainteresowanie w tym środowisku ogromnie wzrosło. Bo skoro stają się one dostępne, to znaczy, że są całkowicie bezpieczne.